logo

Uwiodłeś mnie Panie

Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść...

Jr 20,1

Tymi słowami proroka Jeremiasza mogłabym rozpocząć historię Bożego wołania w głębi mego serca. Wołania aż do odpowiedzi, która zaprowadziła mnie do furty klasztornej i która trwa nadal - bo Bóg stale tęskni i człowiek tęskni...

Za czym?...
...za najgłębszą ukrytą w głębi naszych serc tęsknotą, której na imię Miłość.

Zanim powiedziałam Jezusowi „tak”, długo kazałam Mu na siebie czekać. Ale Jezus był wytrwały i wierny. Rywali Jego Miłości znosił z cierpliwością i czekał, aż dojrzeję do dania swojego słowa, do powiedzenia „tak” w dniu wieczystych zaślubin i złożenia ze swojego życia tego jedynego daru, który naprawdę jest mój - daru wolności.

W szkole podstawowej religii uczyła mnie wspaniała siostra. Patrząc na nią myślałam, że może i ja kiedyś tak będę żyła. Mówiłam głośno, że kiedyś, gdy zostanę zakonnicą wyjadę do Bombaju - dlaczego Bombaj? Do dziś nie wiem... Nikt nie brał tego na poważnie, a ja także po jakimś czasie przestałam myśleć o tej formie życia.

Jednak wewnętrznie coś bardzo pięknego pociągało mnie ku sobie. Okoliczności zewnętrzne szybko zagłuszały ten Głos. W szkole średniej zaangażowałam się w Ruch Światło-Życie i odkryłam, że aby służyć Panu Bogu nie trzeba iść do zakonu, że mogę Mu całkiem dobrze służyć pozostając w świecie... I choć Jezus poprzez wewnętrzny głos delikatnie zapraszał mnie do relacji tylko z Nim, to do mojej świadomości dopuszczałam tylko słowa, który brzmiały jak wyrzut i odpowiadałam - przecież tak wiele robię dla Ciebie, za dużo żądasz, nie, to nie twój głos, to jakieś nierealne, nieprawdziwe, jestem zbyt zaangażowana, poza tym tyle we mnie niedoskonałości, grzechu... - odpowiadałam.

Oblicze JezusaKiedy spoglądam wstecz, sama się dziwię jak to się działo, że pośród całego mojego zaangażowania w różne akcje, w rekolekcje, w tym całym galimatiasie uczuć, głos Jezusa zdołał się przebić.

Po formacji podstawowej w Ruchu, włączyłam się w ewangelizację. Po każdej akcji ewangelizacyjnej czułam się jak ryba w wodzie, a jednak moje serce za czymś, za Kimś tęskniło... Poznawałam wspaniałych ludzi, mówiliśmy wiele o Bogu i miłości, wspieraliśmy się, wspólnie pracowaliśmy i bawiliśmy.

Studia były tylko kolejnym etapem na drodze odczuwanej coraz mocniej tęsknoty... Ale był to także czas doświadczania przyjaźni, snucia pewnych wizji przyszłości i planów co do rodziny, małżeństwa, dzieci... I pewnie moje życie poszłoby tym torem, gdyby nie ta wypełniająca mnie coraz bardziej tęsknota, która rodziła we mnie jakąś pewność, że to wszystko nie dla mnie.

Lubiłam wiele mówić o Prawdzie, ale zarazem kiedy pozostawałam sama czułam, że uciekam przed Prawdą wewnętrznego głosu.

Chciałam znaków, pewności. Często myślałam z wyrzutem dlaczego ja, że jest tyle innych, że ja mam swoje życie... Skończyłam studia podjęłam pracę i jakby przeczuwając już, że przed tym Głosem nie ucieknę, postawiłam Mu warunek, „Panie jeśli to Ty wołasz, to daj mi pracę”.

Otrzymałam ją dokładnie tam, gdzie chciałam, a jednak jakoś to mi nie wystarczało. Wtedy powiedziałam Panu Bogu: „jeśli to Ty, to pokaż mi gdzie mam pójść” i zaznaczyłam w kalendarzu datę z zastrzeżeniem, że czekam do 20 sierpnia...

I dokładnie 20 sierpnia przekraczałam furtę klasztoru Sióstr Urszulanek.

W moim sercu burzliwa walka zaczęła przemieniać się w prawdziwy pokój. Ci, którzy nie mogli pojąć mojej decyzji patrzyli na mnie jak na kogoś, kto zupełnie zgłupiał, ale ja wiedziałam, że moje serce tęskniące za Miłością dobiło do właściwego portu.

Do tego pierwszego, jeszcze okrytego tajemnicą, ale już coraz bardziej wypełnionego konkretną Osobą. Tęsknota jest nadal obecna w mym sercu, ale Ona ma Twarz i wierzę, że kiedyś, gdy dobiję do ostatniego na tej ziemi portu, nasze spotkanie nastąpi Twarzą w twarz.

Patrzę czasem na obrączkę na moim palcu, a na pytania młodych ludzi, czy siostra ma męża, odpowiadam, że tak. Męża tak bardzo wiernego i zatroskanego! Dziękuję Mu za dar powołania do bycia Jego własnością i za Jego delikatną troskę, aby moje życie stawało się każdego dnia pełniejsze i wierniejsze.

Jezus pragnie mojego szczęścia i Sam nim jest. On pragnie, abyś i Ty odkrył swoje powołanie i nim żył, a wiec wyrusz w drogę na poszukiwanie...

kto szuka znajduje...

s. Maria Bernarda OSU

Wielki Tydzień

Teksty liturgiczne Wielkiego Tygodnia ukazują Jezusa bezbronnego, wyśmianego, ubiczowanego, uznanego za kryminalistę skazanego na śmierć krzyżową. Jezus Syn Boży odrzuca drogę zemsty, potęgi czy cudu, nie niszczy swoich wrogów, nie schodzi z krzyża, lecz przyjmuje wszystkie cierpienia dla zbawienia ludzi. Męka Jezusa jest Jego osobistym doświadczeniem, lecz jako Syn Człowieczy – przedstawiciel całej ludzkości - prezentuje także cierpienia i duchową walkę ze złem każdego człowieka.

Na dziś

Wiernie i radośnie
trwajcie w rozpoczętym dziele.

św. Aniela Merici